logo

Blog o leczeniu SIBO i karmieniu mikrobioty

Wstyd, absurd, wdzięczność: o emocjach w trakcie leczenia SIBO

ja na tle mikrobioty według AI

Table of Contents

Jak nazwa wskazuje, przerost bakterii w jelicie cienkim (SIBO – small intestinal bacteria overgrowth) dotyczy układu pokarmowego. Ale nie tylko! Objawy takie jak wzdęcia, gazy, zaparcia, biegunki to tylko fragment historii. Za nimi może iść wycofanie z życia społecznego, utrata pewności siebie, niskie poczucie własnej wartości.

Diagnoza i leczenie SIBO były dla mnie czasem wewnętrznego rozwoju. Zaczęłam inaczej patrzeć na rzeczywistość. Dzisiaj o emocjach, które mi towarzyszyły w procesie zdrowienia i “odkryciach” poczynionych przy okazji.

Wstyd

Mój punkt wyjścia. Wstyd towarzyszył mi przez lata przed leczeniem – dla kontekstu polecam wpis o życiu przed diagnozą SIBO.

Wstydziłam się objawów, najbardziej gazów. Nie lubiłam spotkań z ludźmi, bo do ostatniego momentu nie wiedziałam, czy jelita pozwolą mi skupić się na spotkaniu, czy jednak na nich. Czy zdążę pójść do toalety? Czy będę opuszczać rozmowę co pięć minut? Czasem wychodzenie z domu wydawało się bez sensu.

Niepokój

Tak samo niepokój był ze mną na długo przed diagnozą – wiedziałam, że coś jest nie tak. Moment diagnozy to punkt kulminacyjny. Z jednej strony ulga, bo wiem, co mi dolega. A z drugiej przerażenie, bo sytuacja zdawała się tragiczna: IMO diagnozuje się przy wyniku 10 ppm metanu, mój wynik to… 70. Obawiałam się leczenia, które może się ciągnąć latami i nie dawać poprawy – często czytałam o takich przypadkach w internecie. No i czułam się zostawiona sama sobie, bo w internecie było mało informacji, w tym wiele sprzecznych, a specjaliści (dietetycy i gastroenterolodzy) zdawali się wciąż mało wiedzieć o przeroście bakterii.
 

Złość

Na początku leczenia złościłam się, że SIBO “mi się przytrafiło”. W końcu inni ludzie jedzą śmieciowo, piją alkohol i co najwyżej mają kaca (i leczą go maczkiem).

Punktem krytycznym był dla mnie webinar o SIBO prowadzony przez Oskara Kaczmarka, gdzie mówił on dobitnym tonem, że styl życia pacjenta to często przyczyna przerostu bakterii.

Płakałam słuchając tych słów, bo jednocześnie czułam się winna i widziałam niesprawiedliwość – inni mogą, a ja nie.

Po jakimś czasie zaczęłam się przyglądać tym emocjom. Czy naprawdę powinnam oczekiwać od swojego ciała, że codzienne słodycze, fast foody, regularne picie alkoholu będą dla niego czymś normalnym? Skąd przekonanie, że tak powinno być? 

Poczucie absurdu

Kiedy chodziłam do sklepu w trakcie diety eliminującej i jadłam bardzo restrykcyjnie, zaczęłam zauważać proporcje półek ze słodyczami, gotowymi daniami, alkoholem do tych ze zdrowym jedzeniem.

Przyszłam po banana, a atakowały mnie batoniki, chipsy, cola. Dziwne to było uczucie, bo wcześniej jeśli miałam ochotę na coś niezdrowego, zazwyczaj się na to decydowałam. Teraz nie było takiej opcji.

Zaczęłam zauważać myśl, która najwidoczniej zawsze siedziała mi w głowie, a ja o tym nawet nie wiedziałam: skoro większość jedzenia w sklepie jest niezdrowa, to jest to w porządku, że moja dieta też taka jest.

Następne uświadomienie: dokładnie tego chcą korporacje. Przecież nie wymyśliliśmy sami, że właśnie tak wygląda “normalna” dieta. Ktoś zapłacił za to ogromne pieniądze.

Kojarzysz tę reklamę: dzieci jedzą kanapkę z kremem czekoladowym na śniadanie. Widzisz to kilkadziesiąt razy i pomysł na traktowanie kromki chleba z cukrem i olejem palmowym jako pełnoprawnego posiłku nie wydaje się już taki absurdalny. Niby racjonalnie wiesz, że owoce i warzywa są zdrowsze, ale one tak w sklepie nie kuszą.

W tym samym czasie system ochrony zdrowia pcha miliardy złotych w leczenie chorób, których w dużej mierze można by uniknąć, ale tylko przy fundamentalnej zmianie nawyków. 

Zaczęłam na nowo definiować “normalne” jedzenie.  A przy okazji wyrobiłam przekonanie, że reklama fast foodów powinna być regulowana, tak jak alkoholu i papierosów.

Nadzieja

Nadzieja pojawiła się w trakcie leczenia, gdy objawy powoli ustępowały. Wtedy pierwszy raz miałam w sobie odwagę, aby pomyśleć, że może kiedyś będę żyła normalnie, bez SIBO. Widziałam światełko w tunelu.
 
Nazwa bloga pochodzi z tamtego mentalnego miejsca: koniec problemów jelitowych był wtedy brakującym elementem do dobrostanu fizycznego i psychicznego. Spokoju brzucha brakowało mi do spokoju ducha.
 

Akceptacja

Akceptacja kojarzy mi się z buddyzmem. Co by się nie działo, ty jesteś trzciną smaganą wiatrem na górskiej polanie – tak ją sobie wyobrażam.
 
Ja zaakceptowałam swoją ścieżkę dopiero po happy endzie. Kiedy zorientowałam się, że wyzdrowiałam. Wtedy zaakceptowałam, że przeszłam przez SIBO, że przerost bakterii był konsekwencją moich wcześniejszych działań i nawyków i że już zawsze będę narażona na nawrót.
 

Wdzięczność

Ostatecznie poczułam się wdzięczna, że doświadczyłam SIBO. Szczególnie, że stało się to w tak młodym wieku (22 lata).
 
Jak widać w tym wpisie, SIBO popchnęło mnie do wielu przemyśleń. Jestem bogatsza o nowe nastawienie i to doceniam.
 
Przede wszystkim przerost bakterii uświadomił mi, że mój styl życia to moje zdrowie jutro, ale też za rok, pięć, dwadzieścia.
 
Wcześniej motywacją do zdrowego jedzenia była waga i wygląd ciała, dzisiaj jest jego funkcjonowanie. Wiem, jak źle było i dokąd nie chcę wracać.
 
Patrzę na zdrowe jedzenie jako inwestycję na przyszłość. Nie tylko chronię się przed nawrotem SIBO, ale też poważniejszymi chorobami na starość. Bo konsekwencje słabych wyborów mogą się ujawnić, gdy jest już za późno. Po prostu cieszę się, że dla mnie nie było 🙂 
 
Dzięki za dotarcie tutaj! Zostańmy w kontakcie – zapraszam Cię na mój Instagram i do dzielenia się swoimi przemyśleniami ♥️

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Cześć, jestem Kasia!
Piszę o leczeniu SIBO i karmieniu mikrobioty

Dopiero się tu rozkręcam :) nie przegap kolejnych wpisów – zapisz się na newsletter.

Uwaga! Treści publikowane na blogu mają charakter wyłącznie informacyjny i bazują na moich doświadczeniach oraz źródłach naukowych, które przytaczam. Nie są one poradą medyczną i nie mogą zastąpić konsultacji u specjalisty.

Czytaj najnowszy post