Opisując moją historię leczenia, wątek współpracy z dietetyczką urósł na tyle, że postanowiłam zrobić z niego osobny wpis. Oto i on.
Post nie jest o tym, jak powinna wyglądać współpraca z dietetykiem.
Przedstawię Wam po prostu moje doświadczenie, a ocenę zostawię Wam.
Nie będę też pisać o samej diecie, bo jest już opisana w poprzednim poście.
Współpraca z dietetykiem SIBO
Zdecydowałam się na współpracę z dietetyczką pracującą w przychodni, w której diagnozowałam SIBO.
Trafiłam na tę osobę właśnie przez stronę placówki, przy umawianiu testu wodorowo-metanowego. Na stronie opisano jej wieloletnie doświadczenie, wypowiadała się na temat SIBO, miała dobre opinie. Zaufałam więc, że może mieć właściwe kompetencje.
Oto, jak wyglądała współpraca:
- Przygotowanie: poza wynikiem testu, na spotkanie miałam przygotować dziennik żywieniowy (przykładowa dieta w ciągu tygodnia) i listę objawów.
- Spotkanie: po przejrzeniu wyników i krótkiej rozmowie dietetyczka stwierdziła przerost metanogenów, czyli IMO (które wyszło już z testu wodorowo-metanowego). Nie zleciła dodatkowych badań.
- Otrzymałam od razu do decyzji dostępne sposoby leczenia: antybiotyki, fitoterapię (leczenie ziołami), dietę elementarną. Dietetyczka opisała skuteczność i czas trwania poszczególnych metod. Zdecydowałam się na antybiotyki.
- Zalecenia, które dostałam:
- przestrzegać protokołu SIBO Specific Diet – opisuję go w poprzednim poście.
- Zażywać prokinetyk. Nie dostałam innych zaleceń cd. suplementacji.
- “Zdobyć” antybiotyki, czyli umówić się na wizytę z gastrologiem, który je przepisze.
- Co okaże się później ważne: Umówić się na kolejne badanie oddechowe zaraz po zakończeniu rundy antybiotykoterapii. Od tego badania miały zależeć następne kroki, to znaczy: czy powinnam powtórzyć leczenie antybiotykami. Miałam umówić się na kolejną konsultację po wykonaniu badania.
Arbitralne zalecenia
Niestety, po konsultacji stopniowo traciłam zaufanie do ekspertyzy i obiektywności tej osoby.
Dlaczego?
- Dietetyczka zalecała stosowanie bardzo restrykcyjnej diety (SSD – SIBO Specific Diet) przez 8-12 tygodni po zakończeniu leczenia, co jest długim czasem (w innych źródłach czytałam o 4-6 tygodniach). Dodatkowo rygorystyczne wykluczenia mogą szkodzić zamiast wspierać mikrobiotę. Budziło to we mnie niezgodę o tyle, że co do niektórych “zabronionych” przez dietę produktów byłam niemal pewna, że mi nie szkodzą (np. ryż – który zresztą jest dozwolony w low FODMAP, a zabroniony w SSD).
- Przepisy, który otrzymałam, były w większości mięsne – jestem wegetarianką. W internecie dietetyczka wypowiadała się o diecie wegetariańskiej i leczeniu SIBO, dlatego spodziewałam się większego dostosowania do moich preferencji.
- Nie otrzymałam żadnych zaleceń cd. suplementacji, poza zaleceniem brania prokinetyku.
- Otrzymałam kategoryczne zalecenie, aby wybrać się na kolejne badanie SIBO zaraz po zakończeniu rundy antybiotykoterapii (czyli: wydać kolejne 300 zł), niezależnie od tego jak będę się czuć. Negatywny test zaraz po antybiotykoterapii miał być warunkiem do uznania leczenia za udane.
Mówiąc ogólnie, odbierałam zalecenia jako arbitralne, niezależne od mojego samopoczucia w trakcie leczenia czy preferencji.
Jednak jedno wydarzenie przelało czarę goryczy.
Przerwanie współpracy
Zgodnie z ostatnim punktem, po zakończeniu antybiotykoterapii wybrałam się na powtórzenie testu wodorowo-metanowego. Jednak – ze względu na przeprowadzkę – było to w innej placówce. Powiedziałam pani prowadzącej badanie, że jestem po antybiotykach. Ta skwitowała, że jeśli bardzo chcę test, to owszem, może go przeprowadzić. Będzie to jednak strata pieniędzy, bo wynik nie będzie miarodajny. To znaczy: fakt, że zaraz po antybiotykoterapii przerostu bakterii nie ma, nie oznacza, że za chwilę nie wróci.
Niestety ta informacja ostatecznie zniechęciła mnie do kontynuowania współpracy z dietetyczką. Zerwanie współpracy nie było trudne, po prostu nie umówiłam się na kolejną wizytę (która miała mieć miejsce po powtórzeniu testu SIBO).
Próbowałam jeszcze nawiązać współpracę z innym specjalistą, który nie wyraził chęci współpracy, ponieważ nie chciał “przejmować” pacjentów po innych dietetykach.
Od tamtego momentu radziłam sobie sama.
To doprowadziło mnie do pewnej obserwacji…
Kluczowa rola zaufania w procesie leczenia
Efekt terapeutyczny i wsparcie w powrocie do zdrowia to nie tylko zasługa samych zaleceń (których poprawność jest oczywiście podstawą), ale też relacji z terapeutą, a szczególnie zaufanie do jego osoby i ekspertyzy.
Jeśli na podstawie zebranych informacji dochodzisz do wniosku, że nie dogadasz się z danym specjalistą, to MOIM ZDANIEM lepiej zupełnie zrezygnować ze współpracy niż frustrować się i kwestionować każde słowo drugiej osoby.
(Trudne) podsumowanie
Samej ciężko mi podsumować całe to doświadczenie.
Musicie przyznać, że znacznie łatwiej byłoby przedstawić historię w jednoznacznie negatywnym świetle. Skupić się na tym, że niektóre z zaleceń nie były zgodne z ówczesną wiedzą, oraz że występował konflikt interesów między rolą dietetyka i pracownika placówki diagnostycznej.
Z drugiej strony, widzę dużo pozytywnych opinii nt. tej osoby w internecie i wierzę, że są one prawdziwe, i że faktycznie ta specjalistka pomogła wielu ludziom.
Protokół, jaki oferuje pacjentom, jest też mniej-więcej opisany na stronie i nie zmienił się od momentu, gdy podjęłam z nią współpracę. To, co się zmieniło, to moja wiedza i zainteresowanie tematem. Być może mając wiedzę z ebooków i webinarów, którą posiadłam już w trakcie diety eliminacyjnej, nie zdecydowałabym się w ogóle na współpracę z tą dietetyczką.
I tu się pojawia inna możliwość. Bo gdybym:
a. nie dostała informacji w innej klinice diagnostycznej, że test SIBO zaraz po antybiotykach jest niemiarodajny, i
b. nie szukała informacji na własną rękę,
To prawdopodobnie wtedy nie przerwałabym współpracy z dietetyczką. Wytrwałabym w przepisanym przez nią protokole, i być może byłabym kolejną zadowoloną pacjentką.
Moje wnioski
- To, że ktoś mówi o SIBO, nie oznacza, że ma na ten temat najbardziej aktualną wiedzę, albo że protokół stosowany przez daną osobę będzie Ci odpowiadać.
- Po wyborze specjalisty, kluczowe jest zbudowanie i utrzymanie zaufania. Uważam, że jest to praca po obu stronach:
- Pacjent w momencie wyboru powinien zostawić wątpliwości za drzwiami, i zdać się na specjalistę. Powinien być świadomym, że może istnieć kilka właściwych dróg, że specjaliści mogą różnie postępować, i że wiele dróg może prowadzić do sukcesu – bo tak właśnie jest.
- Dietetyk powinien brać pod uwagę samopoczucie i preferencje pacjenta i dostosowywać do nich plan leczenia, zamiast dawać arbitralne zalecenia.
To tyle z mojej strony. Wnioski zostawiam Wam do wyciągnięcia (i jestem ich bardzo ciekawa – zachęcam do dzielenia się przemyśleniami). A w kolejnej części opowiem, co robię, by unikać nawrotów SIBO. Do następnego!